To prawda, że żółte karteczki czasami giną ale w większości wracają i jest super dowód, że przesyłka dotarła. Najlepiej na takiej karteczce napisać numer sprawy albo czego dotyczyła, jest miejsce na górze w którym jakieś tam dwa lub trzy słowa się wciśnie. Jeśli ktoś boi się że żółta karteczka nie wróci to można listem poleconym, wtedy karteczkę ze zlecenia przesyłki zabierasz od razu z poczty do firmy, tylko też należy gdzieś zapisać co znajdowało się w przesyłce. Zawsze lepiej się zabezpieczać. Wszystkie tego typu dokumenty wysyłam do Urzędu Skarbowego czy innych instytucji, które mogą mi finansowo zagrozić za potwierdzeniem odbioru.
Jak potwierdzenie nie dochodzi to dzwonię do urzędu (po mniej więcej 2-3 tygodniach), pytam czy wpłynęło i zwykle proszę o przesłanie pierwszej strony mojego pisma FAXem (i jak się uprzejmie wytłumaczy po co nam takie potwierdzenie, to nie spotkałem się z oporem i urzędnicy zawsze mi przesyłali), widać wtedy pieczątkę wpłynięcia. Taki dowód powinien wystarczyć nawet najbardziej ortodoksyjnemu urzędnikowi z WIOŚiu :) Uważam, że o własne interesy trzeba dbać samemu a błąd ludzki może się zdarzyć zawsze, tylko ja za to nie chcę ponosić finansowych kar :)
To taki myk, mam nadzieję, że pomogłem. Pozdrawiam!